Kiedy do Mamyczas.net trafił limitowany egzemplarz U-Boat Profondo, wiedzieliśmy, że długo z nami nie pobędzie. Mieliśmy dosłownie kilka chwil, żeby go obejrzeć, zrobić parę zdjęć i przymierzyć, zanim ruszy w dalszą drogę. No to skorzystałem z okazji i wrzucam kilka myśli – bez filtra, na gorąco.

 

Pierwsze wrażenia: tytanowa cegła

Ten zegarek nie przyozdobi Twojego garnituru. Tego zegarka nie powinien nosić student filologii w spodniach rurkach. Tego zegarka nie pożyczy od Ciebie żona – nawet jeśli lubi duże męskie modele. Dlaczego? Bo to jest cegła. Tytanowa. Ale nadal cegła.

Nie da się tego inaczej ująć. To kawał przemysłowej roboty, której nie da się zignorować. Profondo nie jest skromny. Nie chce być uniwersalny. On ma być widoczny, wyrazisty i, umówmy się, robić wrażenie. I robi.

To nie jest zegarek, który ma być ładny. Ma być konkretny. Zaprojektował go Italo Fontana – facet, który od lat robi zegarki, przy których inne wyglądają jak biżuteria z kiosku. U-Boat Profondo wygląda jak narzędzie – i dokładnie tak się go nosi. Jak narzędzie gotowe do akcji.

Tak prezentuje się U-Boat Profondo na nadgarstku
Tak prezentuje się U-Boat Profondo na nadgarstku


Koperta ma grubość aż 27,4 mm i średnicę 46 mm.
Koperta ma grubość aż 27,4 mm i średnicę 46 mm.

10 000 metrów. Serio?

Można zapytać: na co komu zegarek o wodoszczelności 1000 ATM? Przecież 100 to już hardcore. A tu mamy dziesięć razy tyle. No właśnie – po co?

A po to, żeby pokazać, że się da. Żeby pokazać, że technologia nie musi być tylko użyteczna, ale może być też... pokazem siły. U-Boat Profondo nie jest praktyczny. On jest bezczelny. I w tym cały jego urok.

To zegarek, który nie szuka kompromisu. Nie interesuje go, czy zmieści się pod mankiet. On jest jak motocykl z turbodoładowaniem, chociaż wystarczy rower. Oczywiście U-Boat nie jest pionierem w tej dziedzinie. Nie oni pierwsi zrobili divera o absurdalnej wodoszczelności. Ale robią to po swojemu. Bo przecież sama nazwa U-Boat – okręt podwodny – zobowiązuje. Ma być szczelnie, sprawnie, skutecznie. I dokładnie taki jest ten zegarek.

 

Koronka z logo U-Boat

 

Masywna konstrukcja

 

Nie zabrakło też jednokierunkowego bezela wykonanego ze stali, a także wypukłego szafirowego szkła o grubości 9,7 mm
Jednokierunkowy bezel ze stali i wypukłe szafirowe szkło o grubości 9,7 mm
Tarcza aged finish.

 

Dziedzictwo i pasja – bez ściemy

W Profondo czuć ducha pierwszych U-Boatów, tych robionych jeszcze dla włoskiej Marynarki Wojennej. To nie są marketingowe bajki. Dziadek Italo Fontany naprawdę projektował zegarki dla nurków wojskowych w czasie II wojny. I wnuk nie odciął się od tego dziedzictwa. Wręcz przeciwnie – kultywuje je z dumą.

Ten zegarek to nie jest inspiracja stylem militarnym. To jest jego kontynuacja. Stal, tytan, śruby, szkło, świadomość celu. Ten styl ma swoje korzenie głębiej niż niejeden modowy "diver" z katalogu.

 

Świecące indeksy i cyfry

 

Na nadgarstku? Respekt.

Kiedy wyjąłem go z pudełka, pomyślałem: „o rany”. Jest wielki. Gruby. Ciężki z wyglądu, ale dzięki tytanowi zaskakująco lekki. To kawał zegarka, który wzbudza respekt.

Na moim nadgarstku (18 cm) leży stabilnie, ale już wiem, że nie założyłbym go do pracy przy komputerze. To nie jest model do codziennego użytku. Ale jako weekendowy towarzysz? Jako efektowny dodatek? Absolutnie tak.

Zegarek nie przeszkadza, ale nie pozwala o sobie zapomnieć. Każdy ruch ręką przypomina, że masz na sobie kawałek technologii.

Nie ma tu mowy o anonimowości. Widzisz go, czujesz go, nosisz go świadomie.

Skórzany pasek robi robotę – gruba skóra, solidne przeszycia, dobrze współgra z przemysłową bryłą koperty. Bezel chodzi gładko, z wyczuwalnym oporem. A tarcza? Patynowana, niepowtarzalna. Można się gapić godzinami.

To nie jest malowana patyna. To nie jest grafika. To tleniona, oksydowana struktura, każdy egzemplarz wygląda inaczej. I to się czuje. Żadnych klonów. Tu każdy ma swojego Profondo.

Skórzany pasek
Charakterystyczna literka U w zapięciu

Dla kogo ten potwór?

Dla tych, którzy nie pytają „czy to praktyczne?”, tylko mówią: „wow”. Dla tych, którzy lubią mieć coś innego niż wszyscy. Dla kolekcjonerów. Dla ludzi, którzy szukają zegarka z historią, charakterem i dużą ilością metalu.

Dla pasjonatów nurków, dla fanów Italo Fontany, dla tych, którzy chcą mieć zegarek, który nie zostanie niezauważony. Który zaintryguje w restauracji, zainspiruje przy stole i wzbudzi zazdrość w klubie nurkowym.

Limitowana edycja 100 sztuk na cały świat. Do Polski przypłynie tylko pięć. I nie mam wątpliwości, że znajdą się na nie chętni szybciej, niż powiecie „U-Boat”.

 

Z U-Boat Profondo na nadgarstku. Jest moc!

Na koniec: nie dla mnie, ale…

Nie dodałbym go do swojej kolekcji. Nie dlatego, że coś z nim nie tak – po prostu nie jestem typem gościa od zegarków o grubości kanapki z kotletem. A przede wszystkim dlatego, że moja szkatułka z zegarkami po prostu by się nie domknęła. Ten model zajmuje fizycznie tyle przestrzeni, że trzeba by dla niego wydzielić osobny schowek.

Ale doceniam to, co robi Italo Fontana. Doceniam szerokie portfolio, ogromną różnorodność i wierność dziedzictwu – swojemu i swojego dziadka. Fontana – konstruktor, inżynier, zegarmistrz – z lekkim steampunkowym zacięciem. Dużo śrub, dużo stali, tytanu, szafiru. Do tego szwajcarskie mechanizmy. Taki miks rzemiosła z wizją.

Bo czasem nie chodzi o to, czy zegarek pasuje do Twojej koszuli. Chodzi o to, czy pasuje do Twojej opowieści.

A U-Boat Profondo to opowieść z wielkimi literami. I wielką kopertą.

Udostępnij Udostępnij
Powrót do bloga